10 września 2019
Nie żyje Andrzej Polkowski
Żegnamy wybitnego tłumacza, twórcę m.in. znakomitego przekładu „Harry’ego Pottera”.
Żegnamy Andrzeja Polkowskiego. Żegnamy tłumacza, który sztuce przekładu nadał właściwy blask. W czasach, kiedy o tłumaczu ledwie ktoś napomknie, recenzując książkę, o Andrzeju Polkowskim mówi się jak o autorze oryginalnego tekstu. Spotkałem się nawet z opiniami, że jego przekład jest lepszy od oryginału!
Współpraca nasza trwała wiele lat. Począwszy od „Opowieści z Narnii” C.S.Lewisa, obejmowała ona utwory, które na stałe znalazły swoje miejsce w panteonie klasyki światowej.
Po cyklu „Opowieści z Narnii”, które dopiero po upadku PRL-u zostały należycie docenione, przyszła pora na „Księgę dżungli” Kiplinga, „Opowiadania dla dzieci” Singera, „Opowieść wigilijną” Dickensa, „Wyspę skarbów” Stevensona i „Harry’ego Pottera” J.K. Rowling.
Bywają przekłady, które doprowadzają redaktorki wydawnictwa (bo to panie najczęściej towarzyszą autorowi w drodze do sławy) do białej gorączki. Współpraca z panem Andrzejem zawsze była aktem poszukiwania najlepszych rozwiązań. Od pierwszego zdania czy akapitu chciało się być razem z tłumaczem/autorem, towarzyszyć mu w jego zmaganiach ze słowem.
Najlepiej dało się to odczuć, gdy tłumacz postanowił dać odpowiednie rzeczy słowo. Widać to doskonale w warstwie słowotwórczej utworu, co znalazło swoje apogeum w „Harrym Potterze”. Andrzej Polkowski, tworząc neologizmy, zmusił nas w redakcji do zamieszczania na końcu każdego tomu słynnych słowniczków. To ewenement na skalę światową, godny właśnie „Harry’ego Pottera”. Przywołajmy dla przykładu choćby tylko „mugoli”, to słowo już na dobre zadomowiło się we współczesnej polszczyźnie.
Każdy twórca chciałby pozostawić po sobie widoczny ślad oryginalności. Rzecz w tym, że u tłumacza „Harry’ego Pottera” była to naturalna oczywistość. Żadnych udziwnień, żadnych pompatycznych uniesień. Czytelnicy wyczuli to momentalnie. Już po pierwszym tomie, „Kamieniu Filozoficznym”, zaczęła tworzyć się coraz liczniejsza rzesza fanów Polkowskiego. Na nic zdały się próby prześcignięcia pracy tłumacza przez ad hoc tworzone brygady piratów internetowych.
I jeszcze jedna cecha warsztatu tłumacza. Mądry, ciepły humor. Nie bez powodu, jak wspomina jego syn Tomasz, w domu rodzinnym nazywano nestora rodu Dumbledore’em. Ten mądry, życiowy humor to fundament sukcesu Polkowskiego tłumacza. I za to, panie Andrzeju, Cię kochamy.
Non omnis mortuus est, Drogi Panie Andrzeju.
Bronisław Kledzik