27 października 2022
Baśnie Andersena
Pewnego dnia do drzwi naszego wydawnictwa zastukała Bogusława Sochańska z plikiem przetłumaczonych przez siebie baśni Andersena. Jej entuzjazm i gorące uczucie dla geniuszu wielkiego Duńczyka na wiele lat udzieliły się i nam – przekonała nas, że przyszedł czas, aby czytelnicy w Polsce poznali wreszcie Andersena prawdziwego, a nie tłumaczonego przez język trzeci, zazwyczaj niemiecki, lecz wprost z duńskiego.
Nadarzała się okazja, aby z faktu tego uczynić wydarzenie – zbliżało się 200-lecie urodzin pisarza. Plan był śmiały – Bogusława Sochańska już od pewnego czasu poszukiwała wydawcy, który zgodziłby się opublikować całość baśniowego dorobku Andersena w jej nowym przekładzie. Czasu było za mało, aby w urodziny pisarza opublikować wszystkie baśnie i opowieści (takie trzytomowe wydanie ukazało się w 2006 roku ), więc w 2005 roku wyszedł wybór 29 utworów z ilustracjami Duńczyka Flemminga B. Jeppesena. Konkurencję miał w postaci słynnego wydania ilustrowanego przez Jana Marcina Szancera. Dla wielu stanowi ono prawdziwy Andersenowski wzorzec i trudno z tym polemizować. Czymś jednak przekład Bogusławy Sochańskiej wyróżnia się zdecydowanie.
Dlaczego jest prawdziwszy? Otóż dlatego, że jest próbą pokazania, na czym polega geniusz Andersena: jego język jest nie tylko cudownie baśniowy, ale i prosty jak język mówionej opowieści, a jego pisanie okrasza humor! Tak, to był pisarz naprawdę dowcipny, z czego polski czytelnik dotąd właściwie nie zdawał sobie sprawy. Znaliśmy Andersena jednowymiarowego, tragicznego, smutnego. Ten jest nie tylko zadumanym baśniopisarzem z dziecinnego pokoju, ale i pisarzem przez duże P.
Notkę o książce przygotowała Maria Bosacka.